Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu rozpoczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Sprawa dotyczy okoliczności zgonu 39-letniego Leszka P., anestezjologa ze Specjalistycznego Szpitala im. dra Alfreda Sokołowskiego w Wałbrzychu. Lekarz zmarł w niedzielę, 22 sierpnia w swoim mieszkaniu.
39-latek pracował ponad 100 h tygodniowo. Zgodnie z art. 129 par. 1 ustawy Kodeks pracy, czas pracy nie może przekraczać 8 godzin na dobę i przeciętnie 40 godzin w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym nieprzekraczającym 4 miesięcy.
Tak długie dyżury to jednak nic nadzwyczajnego w realiach szpitala w Wałbrzychu. Placówka od dawna walczy z brakami kadrowymi.
„Dziennik Wałbrzych” dotarł do lekarzy wałbrzyskiego szpitala, którzy poinformowali dziennikarzy, że zmarły w niedzielę anestezjolog pracował ponad swoje siły – Sytuacja jest dramatyczna. Deficyty kadrowe są ogromne, samych anestezjologów w tym momencie potrzeba co najmniej pięciu. Po śmierci Leszka już sześciu. Dlaczego tyle pracował? Bo anestezjolog potrzebny jest niemal na każdym oddziale. Albo został w pracy, albo cześć pacjentów nie mogłaby mieć przeprowadzonych zabiegów.
Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Śledczy będą badać wszystkie okoliczności związane ze zgonem, kwestia nadgodzin i nadmiernie długich dyżurów nie jest priorytetowym wątkiem.
Na dzisiaj zaplanowano sekcję zwłok anestezjologa. Wyniki mają jednoznacznie odpowiedzieć, co było bezpośrednią przyczyną zgonu mężczyzny.