11 listopada 1949 r. – na stację kolejową w Bystrzycy Kłodzkiej powoli wtaczał się pociąg jadący z Międzylesia do Kłodzka. Na pierwsze poranne połączenie w tym kierunku przyszło sporo osób. Wśród podróżnych znajdował się też mężczyzna średniego wzrostu, ubrany w płaszcz i ciemnozieloną marynarkę i pasiastą koszulę.
Głowę zakrywał mu ciemny beret. To, że udawał się w dalszą trasę, zdradzała wielkość bagażu, na który składały się dwie skórzane walizki, jedna brązowa, a druga jasna oraz dziwny pakunek przewiązany starannie rzemieniem. Pakunek ten, po bardziej wnikliwym przyjrzeniu się każdemu uważnemu obserwatorowi nie pozostawiałby złudzeń, że jest to radio. Zdradzało to niezbyt staranne zawinięcie oraz widoczny spomiędzy zabezpieczającego materiału emblemat firmy „Nora”.
Pociąg zatrzymał się z piskiem. Wysiadło kilkanaście osób. Mężczyzna w ciemnozielonej marynarce zagasił właśnie dopalanego papierosa i z niemałym wysiłkiem zaczął pakować swoje rzeczy do przedziału. Już po chwili siedział w środku. Mimo że ludzi było sporo, znalazł wolne miejsce. Spokojnie zerknął swój na swój srebrzący się zegarek „Doxa”. Była 6:59. Pociąg ruszył. Punktualnie, zgodnie z planem. Mężczyzna patrzył przez okno na podmiejską już zabudowę Bystrzycy, śledził ciągnącą się wstęgę Nysy Kłodzkiej. Myślał o tym, czy jeszcze tu kiedyś powróci, w te piękne górskie okolice, z którymi zdążył się już zaprzyjaźnić. Do tych ludzi, którzy z tylu innych wybrali właśnie to, nieprzystępne, ale potrafiące się odwdzięczyć człowiekowi za jego trud pracy, swoim pięknem, miejsce na ziemi.

Mimo panującego wewnątrz zaduchu, mężczyzna nie ściągał marynarki. Zdjął jedynie beret, spod którego wyłoniła się jego charakterystyczna, ogolona na łyso głowa. Odetchnął głęboko. Rad był, że już siedzi w pociągu i że udało się zdążyć ze wszystkim, w czym upatrywał największy udział pani Mieci Monasterskiej, która pomogła mu z całą organizacją wyjazdu i u której wczoraj nocował. Tak wiele zawdzięczał tej dobrej i uczciwej kobiecie. Siedział teraz spokojnie i lustrował twarze współpodróżnych. Ludzie zawsze go fascynowali. Zatrzymał wzrok na jegomościu w prochowym płaszczu. Nie wiedzieć czemu nabrał przekonania, że już go gdzieś widział. Starał sobie to przypomnieć, ale bezskutecznie. Możliwe, że to ktoś kiedyś poznany, przecież spotykał się z wieloma osobami. Ale w tym człowieku było coś dziwnego. Coś, co go dziwnie niepokoiło.
Pociąg zwalniał. W oddali wyłaniała się sztukateryjna wieża gorzanowskiego zamku, a na horyzoncie pamięci podróżnego pojawiły się czasy, kiedy z racji pełnionych obowiązków bywał często w tych okolicach, znał dobrze tych ludzi, prostych, pracowitych, pobożnych, próbujących na powrót ułożyć sobie życie po tym jak zostali wyrwani z korzeniami z rodzinnych ziem, ekspatriowani tu w nieznane, aby budować, jak im mówiono, lepszą i sprawiedliwszą Polskę. Pociąg znów ruszył, a krajobraz się wypłaszczał. W Gorzanowie wsiadła jakaś szkolna wycieczka. W wagonach zrobiło się głośno i jeszcze bardziej duszno, a to dopiero początek długiej podróży. Szczególnie niezręcznie wypadała konieczność przesiadki po dojeździe do Kłodzka. Pociąg tam kończył planowo bieg i dalsza podróż o tej porze w stronę Wrocławia była możliwa jedynie autobusem. Nie było innej możliwości, aby zdążyć we Wrocławiu na pociąg w stronę Węglińca, tak aby dotrzeć ostatecznie celu podróży, którym były Kunice Żarskie. Nie byłoby to może zbyt dużą uciążliwością, gdyby nie spory bagaż, a w szczególności radioodbiornik, który w dodatku narażony był na uszkodzenie.

Niebawem rozlały się szerokie łąki przed wjazdem do miasta, nad którym górowała monumentalna pruska twierdza. Najwyższy czas przygotować się do przesiadki. Dochodziła godzina 8:00, więc będzie jeszcze chwila czasu, żeby zaczerpnąć powietrza przed dalszą drogą. Pociąg wtaczał się pod wiaty peronu. Mężczyzna nie bez trudu pochwycił swój bagaż przeciskając się ku wyjściu. Po chwili znalazł się już na peronowych płytach, na szczęście zejście do hali dworca było tuż przed nim. Nie był pewien, ale gdzieś ukradkiem zobaczył wysiadającego i idącego jakby w ślad za nim mężczyznę w prochowcu, tego na którego już wcześniej zwrócił uwagę. Starał się nie zwracać na niego uwagi, coś jednak wewnątrz, jakiś rodzaj przeczucia, nie pozwalało mu na to. Ruszył w dół schodów, aby za chwilę znaleźć się przed łukowatym portalem głównego wejścia miejskiego dworca.

W odruchu ulgi skierował rękę do wewnętrznej kieszeni marynarki w poszukiwaniu papierosów. Mężczyzna zniknął. To musiało być jakieś przywidzenie, jakiś rodzaj nadwrażliwości i nadmiernej ostrożności, która cechował większość ludzi z konspiracyjnym życiorysem. Myślał już tylko o tym, żeby zapalić. W niedalekiej odległości podstawiały się autobusy. Miał jeszcze czas. Wtedy właśnie, zza aureoli papierosowego dymu, znów zobaczył tego człowieka. Stał po przeciwnej stronie placu i bezwładnie trzymał gazetę.
Chciał się przyjrzeć postaci w prochowcu, gdy w tym momencie usłyszał za sobą stuknięcie ciężkich wojskowych butów, który to dźwięk przypomniał mu najcięższe czasy konspiracji. Po plecach przeszedł mu dreszcz, a mimowolny skurcz ścisnął gardło. Obywatelu, co to za pakunki? Pokażcie nam co tam macie! – poczuł na karku ciężki oddech jakiegoś draba. Obrócił się i ujrzał przed sobą zwalistą postać w milicyjnym mundurze. Tak, do was mówimy, papiery dawajcie!
W tym momencie, kątem oka dostrzegł, że człowiek w prochowcu wsiadł do zaparkowanego po przeciwnej stronie placu czarnego Opla, który natychmiast ruszył z piskiem. Wtedy właśnie dotarło do niego, że zapomniał w pośpiechu wszystkich swoich dokumentów, a w tej sytuacji, z radiem, na które nie posiadał stosownego pozwolenia, z walizką zawierającą sporą sumę pieniędzy oraz liturgiczne naczynia i szaty, rozmowa nie zakończy się na zwykłej wymianie uprzejmości.
Nazywam się Józef Śmietana, jestem księdzem…
- Józef Śmietana urodził się 10 marca 1910 r. w Koszycach Wielkich koło Tamowa1. Syn Michała (ojciec był kowalem) i Anny z d. Molczyk. Od 1917 r. uczęszczał do szkoły powszechnej w Bytowskiej Górze, a następnie w Tarnowie.
- W 1931 r. ukończył II Gimnazjum im. Hetmana Tarnowskiego w Tarnowie. W tym samym roku udał się do Lwowa, gdzie zdał egzaminy do seminarium duchownego. Na Uniwersytecie Jana Kazimierza, najpierw przez dwa lata studiował filozofię, a przez następne cztery teologię, którą ukończył w 1937 roku.
- Otrzymał wówczas święcenia kapłańskie i został przydzielony w charakterze wikariusza-prefekta, do pracy w parafii pod wezwaniem Matki Boskiej Płaczącej we Lwowie. Równocześnie uczył religii w szkołach powszechnych i Gimnazjum Benedyktynek. Prowadził ponadto przy parafii organizacje młodzieżowe – Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej (i Żeńskiej).
- We wrześniu 1939 r. brał udział w obronie Lwowa. Jako kapelan udzielał pomocy duszpasterskiej wojsku i ludności cywilnej. Następnie, pracował w tej samej parafii jako wikariusz. Do wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej uczył również w szkołach powszechnych. We wrześniu 1941 r. na polecenie prałata Bulandy wyjechał do Tarnowa.
- Pod koniec 1941 r. objął posadę wikariusza w parafii Kobylanka k/Gorlic. Równocześnie uczył też religii w szkole powszechnej. Na tamtym terenie wstąpił do Armii Krajowej, w której organizował pracę, udzielał pomocy materialnej żołnierzom, sprawował nabożeństwa, obsługiwał również radiostację, którą ukrywał w swoim mieszkaniu2. W styczniu 1943 r. został przeniesiony i przebywał w Zakonie Saletynów w Dębowcu k/Jasła, równocześnie pełnił funkcję rezydenta w parafii Siedliska-Bogusz na stanowisku wikariusza, gdzie również uczył w szkole.
- Był kapelanem AK na Placówce Łączki Kucharskie (Obwód Dębica), pod pseudonimem „Błyskawica”3, magazynował broń i prowadził punk kontaktowy, najpierw w stopniu kapitana, potem majora. Po zakończeniu akcji „Burza” został ewakuowany do wsi Bielowy k/Pilzna. We wrześniu 1944 r. udał się pieszo do Koszyc Wielkich4. Przebywał tam nieoficjalnie, odprawiając jedynie nabożeństwa w kaplicy.
W maju 1945 r. wyjechał na Dolny Śląsk, do Brzegu. Przez pierwsze dwa miesiące pracował w opiece społecznej, po czym przez następne dwa i pół miesiąca pełnił obowiązki wikarego we wsi Mąkosy k/Brzegu. Następnie w parafii Św. Krzyża w Brzegu objął stanowisko nauczyciela gimnazjum i szkół powszechnych. Równolegle był opiekunem harcerstwa męskiego z ramienia szkoły. Mieszkał przy ul. Radkiewicza 25.
Od sierpnia 1946 r. nawiązał kontakt z ze swoim byłym dowódcą z czasów konspiracji AK na Placówce Łączki Kucharskie (Obwód Dębica), ppor. Franciszkiem Szarą5, który jako łącznik zarządu działał na terenie Dolnego Śląska w siatce konspiracyjnej Okręgu Wrocław WiN. Na jego prośbę ks. Śmietana kolportował prasę konspiracyjną oraz opracowywał miesięczne sprawozdania z terenu powiatu, gdzie mieszkał (m.in. na temat Armii Czerwonej, Ludowego Wojska Polskiego, Urzędu Bezpieczeństwa i więziennictwa)6.
11 listopada 1946 r., decyzją ks. Karola Milika7, ks. Śmietana został przeniesiony do Bystrzycy Kłodzkiej na stanowisko katechety i wikarego parafii. Tam, poza obowiązkami duszpasterskimi, był opiekunem harcerstwa męskiego w ramach ZHP, gdzie m.in. zorganizował orkiestrę oraz założył i prowadził spółdzielnię uczniowską na terenie gimnazjum. W ramach swoich obowiązków, współpracował z proboszczem tamtejszej parafii ks. Dziekanem płk. Antonim Łopacińskim8. Ks. Śmietana w dalszym ciągu utrzymywał kontakty z F. Szarą, który zaproponował mu pełnienie funkcji informatora powiatowego, na co się zgodził9. Wobec powyższego, we wrześniu i październiku 1947 r., dwukrotnie odbyło się w Bystrzycy spotkanie F. Szary z ks. Śmietaną, w czasie którego miał on przekazać sprawozdania dotyczące m.in. sytuacji politycznej, gospodarcze i wojskowej, UB, MO i partii politycznych oraz informacji o nastrojach ludności i zaludnieniu, a także z dziedziny szkolnictwa. Następnie końcem listopada 1947 r. miał przekazać również kolejne sprawozdanie przybyłej do Bystrzycy z polecenia F. Szary łączniczce, Janinie Sadowskiej ps. „Konstantyna”, zawierające zagadnienia podobne do poprzednich raportów10.

Grzegorz Palko
Dokończenie za tydzień
Przypisy:
-
T. Balbus, Ludzie podziemia AK – WiN, t.1. , Wrocław 2003, s. 238 i n. oraz K. Soliński, Ksiądz Józef Śmietana (1910-1975), Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 3, 2004 r., s. 375 i n.; Akta IPN Wr 038/2928, akta personalne Administracji Apostolskiej Dolnego Śląska, ks. Józef Śmietana, Archiwum Archidiecezjalne we Wrocławiu;
-
Akta IPN Wr 038/2928, Protokół przesłuchani ks. Józefa śmietany z dn. 12.XI.1949 r.
-
Antoni Stańko, Gdzie Karpat progi…,Warszawa 1984, s. 58
-
Podczas tej wędrówki duchowny poznał porucznika AK Franciszka Szarę, który następnie przebywał w rodzinnej miejscowości kapłana i zaprzyjaźnił się z nim
-
Franciszek Szara (1912—1979), ps. „Pęk” działacz ruchu ludowego, żołnierz plutonu dywersyjnego Obwodu Dębica AK, łącznik Zarządu Okręgu Wrocław i Zarządu Obszaru Zachodniego WiN, animator życia teatralnego w Tarnowie, podporucznik (20 marzec 1945)Zob. T. Balbus, Szara Franciszek (1912—1979), [w]: Ludzie podziemia AK— WIN w Polsce południowozachodniej (1945— 1948), t .1, Wrocław 2003, s. 228
-
W latach 70-tych funkcjonariusze SB stwierdzili: Dolnośląski okręg WiN znalazł sobie sojusznika w kościele katolickim, instytucji, która zajmowała wrogą postawę wobec sił postępu [tzn. komunizmu] i socjalizmu. Nie stwierdzono wprawdzie, czy działo się to za wiedzą ich gospodarzy, ale znany jest fakt, że w regionie kłodzkim pracował w organizacji WiN ksiądz Józef Śmietana.
-
Więcej o działalności ks. Milika oraz o sytuacji Kościoła na Dolnym Śląsku w okresie stalinowskim, por.: ks. Stefan Wójcik, Katechizacja w warunkach systemu totalitarnego, Wrocław 1995, s. 30 i n.
-
Antoni Łopaciński (ur. 10 czerwca 1907 w Sierachowie koło Lucyna, zm. 4 stycznia 1991 na Łotwie) – polski ksiądz katolicki, dziekan 1 Armii Wojska Polskiego, pułkownik LWP. Studiował w Seminarium Duchownym w Rydze, święcenia kapłańskie przyjął 23 marca 1931. W czasie II wojny światowej został wcielony do Armii Czerwonej. Od 1 stycznia 1943 walczył na froncie w obronie Leningradu jako żołnierz 43. Gwardyjskiej Dywizji Strzeleckiej. Został ciężko ranny. W czasie pobytu w szpitalu napisał list do papieża Piusa XII, w którym poinformował go, że jako polski ksiądz w szeregach Armii Czerwonej walczy z faszyzmem. Następnie został skierowany do tworzonego ludowego Wojska Polskiego w którym powierzono mu stanowisko kapelana 2. Dywizji Piechoty. Z dywizją przeszedł cały szlak bojowy zakończony bitwą o Berlin. Po zakończeniu wojny pracował jako proboszcz parafii w Bystrzycy Kłodzkiej (1946_1957), Uniegoszczu (1957), Leśnej (1957–1968) i parafii garnizonowej w Jeleniej Górze (1968–1974). W 1974 przeszedł w stan spoczynku. Źródło: Wikipedia
-
Było to we wrześniu 1947 r. – Wyciąg z protokołu przesłuchania Marszałka Ludwika z dn. 23.II.1948 r., akta IPN Wr 038/2928
-
Informacja wskazana w akcie oskarżenia IPN Wr 038/2928, k. 78
Poprzez: 24klodzko.pl