Na początek tygodnia – dostarczamy Państwu fragmenty artykułów związanych z terenem powiatu ząbkowickiego, jakie ukazały się w minionych kilku dniach w gazetach i portalach internetowych. Do lokalnej subiektywnej „prasówki” dodajemy interesujące artykuły o tematyce samorządowej z mediów regionalnych lub ogólnopolskich.
Doba (13.02.2019) opisuje pracę ząbkowickiego pogotowia ratunkowego.
W 2018 roku SPZOZ Pomoc Doraźna w Ząbkowicach Śląskich miało 14 456 interwencji o charakterze medycznym w wypadkach nagłych, transportach medycznych oraz nocnej i świątecznej opiece lekarskiej i pielęgniarskiej. Karetki przejechały ponad 300 000 kilometrów, ich załogi pomogły 5 806 osobom. Zapraszamy do zapoznania się ze statystykami SPZOZ Pomoc Doraźna za 2018 rok. Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej – Pomoc Doraźna w Ząbkowicach Śląskich zatrudnia 10 pielęgniarzy i pielęgniarek w tym z uprawnieniami kierowcy ambulansu 3 oraz 11 ratowników medycznych i 15,5 etatu ratowników medycznych – kierowców, dodatkowo 6 kierowców ambulansów transportowych i 1 sanitariusza (dane na 31 grudnia 2018 roku). Każdego dnia interweniują kilkadziesiąt razy, dbając o nasze zdrowie i bezpieczeństwo. Rejonem ich działania, zgodnie z obowiązującymi przepisami, jest nie tylko powiat ząbkowicki, ale także inne ościenne powiaty. – Od 4 lipca 2017 roku terenem naszego działania jest Dolny Śląsk, wyjeżdżamy więc do powiatów sąsiednich, a ambulanse z tamtych rejonów dysponowane są na nasz teren. Często jest to alogiczne, często jesteśmy odwoływani z trasy, ale tak działa system wspomagania dowodzenia i z nim się nie dyskutuje – mówi dyrektor SPZOZ Pomoc Doraźna Beata Gil. W 2018 roku zakład miał 14 456 interwencji o charakterze medycznym, są to wyjazdy ratunkowe, transporty ratunkowe, transporty sanitarne itd., a ambulanse Pomocy Doraźnej przejechały 301 595 kilometrów. Zespół ratownictwa medycznego stacjonujący w Ziębicach wyjeżdżał do zdarzeń 1554 razy. Zespoły ratownictwa medycznego udzieliły w 2018 roku pomocy 5 806 osobom, w tym było 4807 zachorowań oraz 999 wypadków (wypadki to nie tylko zdarzenia komunikacyjne, ale także zderzenia o charakterze nagłym np. uraz, upadek, wypadek itd.). Wśród tych osób 193 to dzieci, a 2742 kobiety. Do szpitali z miejsca zdarzenia przewieziono 3415 osób. W ambulatorium nocnej i świątecznej opieki lekarskiej i pielęgniarskiej w ramach podwykonawstwa Szpitala Św. Antoniego lekarz przyjął 3235 osób, a pielęgniarka w gabinecie zabiegowym 1474 osób, wyjazdów lekarskich w ramach wizyt domowych było 208. Pielęgniarki świątecznej opieki pielęgniarskiej w ramach podwykonawstwa w domach na terenie powiatu ząbkowickiego wykonały 1400 zastrzyków. 1220 pacjentów przewieziono ambulansami transportowymi w POZ, a transporty na zlecenie innych podmiotów np., szpital, ZOL itd. to 1100. Wśród tych wszystkich interwencji i wizyt aż 178 wyjazdów było „nieuzasadnionych”. W 75 przypadkach w miejscu wezwania nie było w ogóle pacjenta.

Express Miejski (15.02.2019) ujawnia statystyki dotyczące umieralności w powiecie ząbkowickim.
Najczęstszą przyczyną zgonów w powiecie ząbkowickim są choroby układu krążenia. Tak wynika z danych przedstawionych przez Główny Urząd Statystyczny za lata 2002 – 2016. Każdego roku choroba układu krążenia jest przyczyną śmierci kilkuset mieszkańców powiatu ząbkowickiego. Statystycznie blisko 44 proc. wszystkich zgonów w ciągu roku jest spowodowane właśnie chorobami układu sercowo-naczyniowego. Statystyki te są bardzo zbliżone do średniej wojewódzkiej i krajowej. Na Dolnym Śląsku ponad 45.1 proc. zgonów wynika z chorób układu krążenia, w Polsce jest to blisko 46 proc. W zestawieniu na drugim miejscu jako najczęstszą przyczynę zgonów podaje się choroby nowotworowe. Średnio co czwarty powód zgonu (25.7 proc.) w latach 2002-2016 na terenie powiatu był spowodowany nowotworem. Tylko w 2016 roku podawano go jako główną przyczynę zgonu w przypadku 213 mieszkańców ziemi ząbkowickiej. W dalszej kolejności zestawienia są zgony spowodowane przyczynami zewnętrznymi (np. upadek, uderzenie przez przedmiot, pożar, utonięcie) i chorobami układu oddechowego.

DKL24 (13.02.2019) odnotowuje spotkanie promujące dzietność w gminie Bardo.
Od trzech lat w miasteczku są organizowane spotkania włodarza z pociechami, które urodziły się w minionym roku, oraz ich rodzicami. Są okazją do powitania nowych obywateli wśród lokalnej społeczności, obdarowania ich pakietem na dobry początek oraz uhonorowania okolicznościowym dyplomem. Burmistrz Krzysztof Żegański i teraz podejmował najmłodszych bardzian z ich mamusiami i tatusiami. Jak poinformował zebranych – od maja do końca grudnia 2018 r. w mieście i gminie urodziło się 19 dzieci, w tym 6 dziewczynek. Później były gratulacje i ciepłe słowa. Nie mogło zabraknąć pamiątkowej, wspólnej fotografii. Nam pozostaje życzyć, aby nad bardzką gminą bociany nadal nisko latały i sprzyjały kolejnym takim sympatycznym spotkaniom.

Gazeta Ząbkowicka (13.02.2019) publikuje wywiad związany z 10-leciem działalności zespołu „Wiolinek” z Barda.
Bardzki zespół „Wiolinek” ma 10 lat. O muzyce jaką wykonują członkowie zespołu i o tym, kto może wstąpić do „Wiolinka”, Karolina Golak rozmawia z Anną Bartkiewicz-Czaja. Od kiedy istnieje Wiolinek? Zespół wokalno-instrumentalny „Wiolinek” powstał w marcu 2009 roku. Przez parę lat funkcjonował jako zespół folklorystyczny. Obecnie, trzeci rok w jego repertuarze znajdują się głównie utwory chóralne oraz klasyka rozrywkowa. Kto był pomysłodawcą i założycielem Wiolinka? Grupa „Wiolinek” powstała za moją przyczyną. Byłam nie tylko pomysłodawczynią i założycielką zespołu. Pełnię również rolę spiritus movens „Wiolinka” odpowiadając za jego linię repertuarową i występy publiczne. Jestem doskonale przygotowana do roli, ponieważ ukończyłam kierunek muzyczny na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Zespół od początku działa przy CKiB w Bardzie mając wsparcie burmistrza Krzysztofa Żegańskiego. Ile osób liczy Wasz zespół? Członkami zespołu są osoby w różnym wieku. „Mały Wiolinek” liczy obecnie 20 dzieci w wieku od 4 do 14 lat. Grupa starsza to 20 osób w wieku od 15. Górnej granicy wieku nie ma. Ważne, aby były to osoby z pasją, kochające śpiew i muzykę. Czasami członkowie zespołu próbują również swoich sił bawiąc się w amatorski teatr, co świetnie im wychodzi, a przede wszystkim sprawia ogromną radość. Z entuzjazmem publiczność odbierała np. inscenizację „Rzepki” według J.Tuwima. Co śpiewacie najczęściej? W repertuarze zespołu znajdują się utwory chóralne, pieśni patriotyczne, muzyka rozrywkowa, kolędy, pieśni kościelne (także ślubne), piosenki dziecięce i młodzieżowe. Bardzo często grupa jest zapraszana na różne uroczystości kościelne dając wówczas oprawę muzyczną mszy. Czy zespół jest otwarty na nowe głosy? Zespół jest otwarty na nowe głosy. Osoby, które chciałyby do nas dołączyć, prosimy o kontakt na stronie facebookowej lub pod nr tel. 669530935. O możliwości dołączenia do „Wiolinka” decyduje kierownik zespołu, po wcześniejszych przesłuchaniach wstępnych.

Wirtualna Polska Turystyka (11.09.2019) promuje Ząbkowice Śląskie.
Małe miasto na Dolnym Śląsku. Trup ściele się gęsto, dżuma zbiera gorzkie żniwo. Grabarze uwijają się jak w ukropie. Niebawem plotka zamieni ich życie w piekło. Sześciu mężczyzn i dwie kobiety oskarżeni zostaną o rozprzestrzenianie zarazy. Zostaną spaleni żywcem. W Ząbkowicach Śląskich żyje ok. 15 tys. mieszkańców. Ich historia nie pozostanie bez echa, ponieważ zainspirowała pewną pisarkę do stworzenia powieści grozy. Dość powiedzieć, że wszystko to zdarzyło się w miasteczku Frankenstein, które tuż po wojnie w 1946 r. otrzymało nową nazwę Ząbkowice Śląskie. Rok 1606. W miasteczku Frankenstein wybucha zaraza, ale też panika. Ludzie są przerażeni. Nie ma rodziny, która nie pochowałaby bliskiej osoby. Bezmyślnie rzucone zdanie, że za tę tragedię odpowiedzialni są ci, którzy wyprawiają zmarłych na drugi świat, nagle nabrało ciężaru, gdy u jednego z nich znaleziono pojemniki z trującym proszkiem. ‒ W takich sytuacjach wyłącza się racjonalne myślenie, a zaczyna działać strach. I kiedy nie ma się świadomości, jak choroba się rozprzestrzenia, co sprawia, że kolejni ludzie na nią zapadają, to zaczyna się szukanie winnych. To nie tylko ząbkowicki ewenement. Tak się akurat złożyło, że podczas przeszukania w ich domach znaleziono jakieś tajemnicze eliksiry, mikstury, których pochodzenia nikt nie potrafił wyjaśnić. Uznano to za powód winy i w ten sposób doszło do procesu, a następnie skazania ‒ tłumaczy w rozmowie z WP Ewa Pazdioara, etnolog, pasjonatka historii miasta, która na co dzień pracuje w Izbie Pamiątek Regionalnych w Ząbkowicach Śląskich. Ruszył proces, rozpoczęła się machina tortur, podczas których grabarze przyznali się do niestworzonych historii. Podczas męczarni zeznali, że zwłoki służyły im do tego, żeby sporządzać z nich trujący proszek, który następnie rozsypywali na progach domostw. Przyznali się również do smarowania nim klamek i kołatek. Ale to jeszcze nic. Ponoć ich stałą praktyką było… bezczeszczenie zwłok ciężarnych kobiet. Rozcinali ich brzuchy, wydobywali z nich nienarodzone dzieci, a ich serca zjadali na surowo. Podczas procesu wyszły na jaw i inne rzeczy. Grabarze na torturach przyznali, że nie mieli żadnych barier, nie tylko okradali zwłoki i domy pogrążonych w żałobie bliskich, ale także ograbili miejscowy kościół z ołtarzowych obrusów, a dwa nakręcane zegary także sproszkowali, by wykorzystać je do czynienia czarów. Świeczka z ręki martwego dziecka czyniła niewidocznym. Można się zastanawiać, skąd te eliksiry w „domach pogrzebowych”. I czy wiadomo, co mogło być w tych tajemniczych pojemnikach? ‒ Grabarze w tamtych czasach zajmowali się produkcją leków. Przypuszcza się, że być może powstawały one na bazie ludzkich zwłok. Nie tylko w czasach renesansu czy średniowiecza traktowane one były jako środki magiczne. Zresztą do dzisiaj w niektórych społecznościach tak się traktuje szczątki ludzkie, szczególnie niektóre z nich, np. serce mogło dać odwagę, ale i siłę osobie, która je spożyła. Być może takimi właśnie medykamentami handlowali bohaterowie ząbkowickiego procesu, aby ludziom przywrócić zdrowie i siły ‒ opowiada Pazdioara. Etnograf dodaje, że takie praktyki w tamtych czasach były akceptowane. ‒ Złodzieje wierzyli, że gdy wejdą do domu, który chcą okraść ze świeczką zrobioną z ręki martwego dziecka – to będą niewidoczni. To raczej kwestia ludzkich wierzeń niż zabobonów – dodaje mieszkanka Ząbkowic Śląskich. Grabarzy skazano na okrutną śmierć przez okaleczenie i spalenie żywcem. Podczas tortur wskazali domniemanych wspólników, którzy również zostali oskarżeni o najgorsze. Łącznie stracono 17 osób. Dwieście lat później, 16 czerwca 1816 r., w willi Diodati nad Jeziorem Genewskim, spotykają się: George Lord Byron, poeta Percy Bysshe Shelley (przyszły mąż Mary), Mary Godwin (później Mary Shelley) oraz młody lekarz i pisarz włoskiego pochodzenia – doktor Polidori. Podczas kolacji nad jeziorem rozpętuje się burza. Rozmowa toczy się wokół metafizycznych zainteresowań Shelleya i eksperymentów doktora. „Spędziłam lato 1816 r. w okolicach Genewy. Było wyjątkowo zimno i deszczowo, i wieczorami zbieraliśmy się przy kominku, delektując się niemieckimi opowiadaniami o duchach. Te baśnie budziły w nas chęć, by je naśladować. Przyjaciele oraz ja postanowiliśmy, każde z osobna, wymyślić historię opartą na fenomenach nadprzyrodzonych” – wspominała po latach pisarka. To wtedy w wyobraźni Mary powstaje opowieść o doktorze Frankensteinie, który postanowił stworzyć idealnego człowieka. Dwa lata później jej powieść jest gotowa. Zostaje stworzona postać potwora, który choć chce kochać, zostaje odrzucony za swą inność i w rezultacie zabija swojego stwórcę, na trwałe wpisuje się w kulturę, inspirując kolejnych artystów. Ewa Pazdioara przedstawia nieco inną hipotezę tamtych wydarzeń. – Całkiem prawdopodobne, że to John Polidori opowiedział trójce przyjaciół historię o grabarzach z Frankensteina. Był osobą bardzo ciekawą świata. Spędzał mnóstwo czasu w bibliotekach, interesował się nietypowymi wydarzeniami. Szperał po jakichś zapiskach. Być może dotarły do niego kazania pastora, które wydano drukiem w Lipsku. A może artykuły opublikowane w gazecie Newe Zeytung wydawanej w Augsburgu. Jednocześnie był pasjonatem najnowszych nowinek dotyczących historii, fascynował się powstawaniem elektryczności – dodaje pracowniczka Izby Pamiątek Regionalnych. W Ząbkowicach Śląskich wciąż pamięta się o tych mrocznych wydarzeniach historycznych. Organizowane są spektakle i liczne atrakcje. W maju odbędzie się Wieczór z Frankensteinem, podczas którego głównym bohaterem jest monstrum z bliznami. Nikogo nie pozbawia życia, a jest jedynie maskotką i żywym dowodem, że powieści i filmy grozy miały początek w małym miasteczku na Dolnym Śląsku. – Opowieść o genialnym naukowcu, który eksperymentował na ludzkich zwłokach jak grabarze i z tych doświadczeń na końcu zrodził się potwór zwany Frankensteinem, jest dla naszego miasta ważną ciekawostką i istotną częścią historii, którą pragniemy pielęgnować – podkreśla Pazdioara. W mieście wykorzystuje się także legendę, że w Krzywej Wieży, której odchylenie od pionu wynosi 2,14 m, swoje eksperymenty przeprowadzał dr Frankenstein.

Wspólnota (08.02.2019) zamieszcza artykuł o ważnej inicjatywie gospodarczej kilku dolnośląskich gmin – niestety bez udziału samorządów z powiatu ząbkowickiego.
Na Dolnym Śląsku ruszyła pierwsza w Polsce regionalna sieć promocji gospodarczej „Gminne Centra Obsługi Inwestora i Eksportera”. Tworzy ją dziesięć gmin, które uczestniczyły w pilotażowym programie przygotowanym przez Dolnośląską Agencję Współpracy Gospodarczej. Gminne Centra Obsługi Inwestora i Eksportera – wyspecjalizowane jednostki działające zgodnie ze standardami Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu – powstały w dziesięciu dolnośląskich miejscowościach: Głogowie, Dzierżoniowie, Radwanicach, Strzegomiu, Strzelinie, Świdnicy, Wałbrzychu, Wiązowie, Złotoryi i Żmigrodzie. – Te gminy bardzo aktywnie włączyły się w proces budowania swojej konkurencyjności inwestycyjnej. Nasza spółka pomogła im m.in. zrewidować ofertę inwestycyjną, wskazać przewagi poszczególnych samorządów, przygotować zespół do obsługi inwestora czy zaplanować promocję na arenie krajowej i międzynarodowej – mówi Robert Iwan, wiceprezes Dolnośląskiej Agencji Współpracy Gospodarczej. Przez rok certyfikowani eksperci DAWG przeprowadzili audyty inwestycyjne w gminach. Wskazali najsłabsze i najmocniejsze strony poszczególnych samorządów oraz rekomendowali rozwiązania, mające na celu poprawę konkurencyjności. – To był pracowity okres dla naszego Gminnego Centrum Obsługi Inwestora i Eksportera, a sam program oceniam bardzo pozytywnie. Mogę się pochwalić, że w ostatnich latach sprzedaliśmy wszystkie gminne grunty inwestycyjne. Zależy nam, aby nabywców znalazły także pozostałe grunty z terenu miasta i gminy Strzelin, które nie są naszą własnością. Włączyliśmy je do naszej oferty, bo każdy nowy inwestor, również ten który kupi działkę od prywatnej osoby, to korzyść dla całej gminy. Udział w projekcie GCOIE to nowe i cenne doświadczenie, które pomogło nam lepiej i skuteczniej promować grunty inwestycyjne. Teraz, zgodnie z wytycznymi, uzupełniamy ofertę terenów inwestycyjnych, by była jeszcze bardziej atrakcyjna – podkreśla Dorota Pawnuk, burmistrz Strzelina. Jednym z przykładów samorządu, który zrewidował swoje podejście do pozyskiwania nowych inwestycji jest Wałbrzych. Miasto zmienia swój wizerunek i stawia na sektor BPO (Business Process Outsourcing) – jedną z najszybciej i najbardziej dynamicznie rozwijających się branż w Polsce. W przyszłym roku w Wałbrzychu powstanie pierwsze poza Wrocławiem duże centrum nowoczesnych usług dla biznesu, a pracę będą mogli w nim znaleźć specjaliści w takich dziedzinach jak: IT, logistyka, finanse, HR czy księgowość. Dla Wałbrzycha, gdzie funkcjonuje dużo międzynarodowych firm przemysłowych, to szansa na dalszy rozwój, w zupełnie nowym kierunku. Podobnie „rewolucyjne podejście” prezentuje Złotoryja. To pierwszy w Polsce samorząd, który wybuduje modułową halę produkcyjną dla małych i średnich firm. Inwestycja warta jest 6,5 mln zł netto, z czego 4,8 mln zł pozyskano ze środków RPO WD. – Przez 20 lat sam byłem przedsiębiorcą dlatego doskonale wiem na jakie trudności firmy napotykają. Około 25 procent inwestorów, z którymi prowadziliśmy rozmowy, potrzebowało takiego wsparcia. Nie byli zainteresowani budową zakładów od podstaw, lecz chcieli uruchomić produkcję w gotowym obiekcie. Jego budowa daje naszej gminie przewagę nad innymi miejscowościami w regionie. Inwestorzy mogą po prostu wynająć helę, wstawić maszyny, zatrudnić ludzi i natychmiast ruszyć z produkcją. W hali jest miejsce na pracę nawet trzech firm produkcyjnych z sektora MSP – mówi Robert Pawłowski, burmistrz Złotoryi. Ważnym aspektem tworzenia Gminnych Centrów Obsługi Inwestora i Eksportera było przeszkolenie kadry urzędników, odpowiedzialnych za przygotowanie i promocję ofert inwestycyjnych, kontakty z inwestorami oraz instytucjami uczestniczącymi w procesach inwestycyjnych, m.in. agencjami pośrednictwa pracy. – Ważne, by w takich firmach jak nasza, gminy widziały istotnego partnera. Obsługujemy wielu inwestorów, a naszą rolą jest przedstawienie oceny sytuacji rynku pracy w wybranych lokalizacjach i pomoc w wyborze najlepszych rozwiązań pracowniczych dla danej inwestycji, pomoc w rekrutacji czy szkoleniach pracowników. Dotychczasowa współpraca z samorządami pozwoliła przyciągnąć dużo nowych inwestycji i wypromować Dolny Śląsk jako dobre miejsce nie tylko do inwestowania, ale też zamieszkania – Arkadiusz Więckiewicz, z Randstad Polska, największej w kraju agencji branży HR specjalizującej się w usługach doradztwa personalnego i pracy tymczasowej. Zdaniem ekspertów DAWG, sukces stabilności i wzrostu gospodarczego naszego regionu wiąże się nie tylko z bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi, ale także reinwestycjami już istniejących przedsiębiorstw. Kolejnym istotnym aspektem rozwoju lokalnych samorządów jest eksport, który w coraz większym stopniu jest udziałem małych i średnich przedsiębiorstw – Wiele samorządów nie współpracuje z lokalnymi firmami, zwłaszcza małymi i średnimi. Tymczasem trzeba pamiętać, że to małe i średnie przedsiębiorstwa napędzają gospodarkę, a wspieranie lokalnych firm leży w interesie gmin. Dlatego wskazywaliśmy jak ważne jest m.in. obniżanie gminnych podatków, ułatwienia w dostępie do infrastruktury, informowanie o możliwościach pozyskania środków na inwestycje, na innowacje, dostarczanie informacji o szkoleniach, nowych rynkach zbytu czy potencjalnych partnerach handlowych na całym świecie – zaznacza Roman Kozłowski, prezes Dolnośląskiej Agencji Współpracy Gospodarczej. Dolnośląska Agencja Współpracy Gospodarczej jest spółką, której właścicielem jest samorząd województwa dolnośląskiego. Spółka jest partnerem samorządu w procesie pozyskiwania i obsługi inwestorów oraz promocji gospodarczej regionu.

Gdyby w lokalnych mediach został pominięty jakiś ważny temat – prosimy o kontakt z nami – poprzez formularz TWOJA INFORMACJA. Zajmiemy się sprawą, o której do nas napiszesz.
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
Po zapoznaniu się z niniejszą informacją, poprzez kliknięcie na „Przejdź do serwisu” lub zamknięcie tego okna zgadzasz się na to, aby Twoje dane osobowe były przetwarzane
w taki sposób jaki został omówiony w regulaminie oraz niniejszej polityce (https://sudeckiefakty.pl/cookies)
PRZEJDŹ DO SERWISU Manage consent