23 marca 2018. Piątek. Ekstremalna Droga Krzyżowa. W kościele Księży Pallotynów, na Mszy św. sprawowanej o godzinie 20.00 gromadzi się około 50 osób. Są w różnym wieku i z różnych powodów tu przyszli, najczęściej w poszukiwaniu siebie.
Widzę nowe twarze i rozpoznaję te z ubiegłego roku. Jestem w tej niekomfortowej sytuacji, bo po doświadczeniach z poprzedniego udziału w EDK już wiem, co mnie czeka. Prawie czterdziestokilometrowa trasa św. Floriana (jej autorem jest Piotr Białokryty), a pod nogami błoto, śnieg i nużący asfalt… Bardziej wymagająca niż w ubiegłym roku pora wyjścia – 21:30. Zmęczenie po całym tygodniu pracy, różnych problemów i spraw, a także noc, samotność i milczenie, dają się we znaki z każdym krokiem. Suma podejść to 672 m, bo trasa biegnie przez Przełęcz Srebrną. Prawie 8 godzin marszu i dwa krótkie pięciominutowe postoje. Zieloną tabliczkę z nazwą „Wambierzyce” przekraczam ok. godziny 5:00.
Ksiądz Mariusz Marszałek, jeszcze podczas Mszy świętej przypomniał, że to nie nocny fitness i wyczyn godny podziwu, ale wyzwanie i sposób na twórczą pracę nad sobą. A jest nad czym pracować, by wyjść ze starego życia do…nowego. „Wychodząc dzisiaj na tę drogę, obiecaj sobie przemianę” – brzmią mi w uszach słowa z prologu „Rozważań”.
Jestem tu, bo pragnę pięknego życia. Ksiądz Jacek Stryczek, pomysłodawca Ekstremalnej Drogi Krzyżowej stwierdza, że jest to wyprawa po nowe życie. Idę zdana na siebie i własne siły. Po pięciu kilometrach czuję już ogromne zmęczenie, po trzynastu chciałabym wrócić do domu. Przez myśl przechodzi mi nawet: „kto mógłby po mnie przyjechać?”. Zatrzymuję się przy przydrożnym krzyżu, wyciągam z kieszeni rozważania Drogi Krzyżowej i po chwili zapominam, że chciałam wracać. Czytam i rozważam stacje Jezusowego cierpienia. Wplatam w nie swoje. Długo nie wiem, czy dam radę dotrzeć do celu. To wyzwala z pychy, podobnie jak ból i zmęczenie. Tak otwiera się dla mnie nowa przestrzeń życia…
Ekstremalna Droga Krzyżowa to prawdziwe ćwiczenie duchowe, po którym człowiek wraca do domu rzeczywiście przemieniony. EDK to spotkanie z Bogiem. Gdy od bezsilności i bólu nie mogę już uciec, wtedy uświadamiam sobie, że to wiara daje mi siłę, żeby iść dalej. Niech owoce tegorocznej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej pomogą nam w jak najgłębszym przeżyciu Świąt Zmartwychwstania Pańskiego i niech inspirują do nieustannego powrotu na Drogę Pięknego Życia.
Tekst i fot: Aneta Klinke-Osadnik