Ksiądz – power lifter… Kim trzeba DZISIAJ być, co zrobić, by zachęcić ludzi do podjęcia trudu TRUDU tego sportu, tego trybu życia. Aby zatrzymać postępujący proces zamykania opustoszałych osiedlowych siłowni. Jak pozbyć się stereotypu, że siłownia = KARK = sterydy = ćwierć-mózg.
Lub odwrotnie… Kim musi być dziś ksiądz, by zdołał zachęcić ludzi do podążanie PROSTĄ drogą Pisma świętego? Jak wypełnić seminaria duchowne, które z każdym rokiem przyjmują coraz mniej chętnych kandydatów do kapłaństwa? Jak zdjąć CZARNY wizerunek księdza, w którym jest on zamkniętą osobą, postacią obracającą się w hermetycznym otoczeniu.
Wspólny mianownik??? Aż ciężko uwierzyć, że te dwa światy mają tyle zaskakujących podobieństw. Pozwólcie mi opowiedzieć swoją historię… Historię pisaną w kościele i na siłowni. Chcę ją pokazać, zwłaszcza tym, którzy nie mają odwagi przekroczyć progu siłowni, kościoła, seminarium. Być może boją się przekroczyć barierę swoich lęków, nieustannych porażek, niechęci do podjęcia walki o życie naprawdę, o walkę w marzenia.