Każdego dnia napotykamy na drodze życia jakieś przeszkody. Jedne większe, drugie mniejsze. Bywają zdarzenia, które rujnują nasz plan: nowotwór, wypadek, śmierć. Rozwody zawsze były, są i będą traumą dla wszystkich, których dotyczą.
Podobno nawet dorosłe i samodzielne już dzieci, nie radzą sobie z taką decyzją rodziców. Jako maluchy niewiele możemy zrobić, bo i niewiele rozumiemy. Jako dorośli nie bardzo chcemy cokolwiek zrobić – stawanie po którejkolwiek ze stron, tylko nas zrani. Najlepiej zatem kochać i wspierać oboje rodziców, pozostając dzieckiem obojga. Rozwodów coraz więcej, rozwiązań jakby mniej.
Człowiek różnie reaguje na niepowodzenia, nikt za nas nie rozwiąże niczego. Z predyspozycjami też różnie bywa. Charakter, pochodzenie a nawet układ gwiazd w dniu naszych narodzin składa się na naszą całość. Normy nabyte lub nie. Dzieciństwo albo wzbogaca nas wewnętrznie, albo kształtuje niewłaściwe poglądy. W większości przypadków dzieci, które pochodzą z rodzin, gdzie alkohol był używany często, z racji doświadczeń mają wypaczoną granicę trzeźwości. Tu wesprzeć się można przysłowiem „czym skorupka za młodu nasiąknie…” Z dużym dystansem stwierdzić można, że picie …mamy we krwi. Taka choroba genetyczna z pokolenia na pokolenie. Dziedzictwo z urodzenia. Ale czy tak musi być?
Na „zdrowy” rozwój dużo większą szansę mają dzieci, których choć jedno z rodziców nie pije. Tu akurat, bez feminizmu i złośliwości, twierdzę, że lepiej (o ile w tym przypadku można zastosować pojęcie „mniejszego zła”) gdy kobieta jest trzeźwa. Oczywiście to nie rozwiązuje problemu, ale mądra matka będzie potrafiła choć trochę uratować własne dzieci. Wiem, autorytetu ojca nie da się zastąpić niczym ani nikim. Tato – dla dziewcząt pierwszy i najważniejszy facet. Córki szukają w nim oparcia, zrozumienia, siły. Pierwszy bohater księżniczki, który ją będzie zawsze ratować. A później co? Bez ramienia przy pierwszym złamanym sercu, bez świadomej obecności w dniu pierwszej komunii, pierwszego balu, pierwszego ślubu. Dlatego później dziewczynka podświadomie szuka człowieka, który będzie obrazem ojca, który jakby był, ale go brakowało.
I wracamy do koła przeznaczenia, i cykl zaczyna się od nowa. Nieprzerobiona strata dziecięcych uczuć, które były, ale jakby pod grubą kołdrą rozczarowań. A chłopcy? Późniejsi mężczyźni, mężowie, ojcowie bez właściwego przykładu, bez silnego autorytetu, w dzisiejszym świecie zagubieni całkiem. Ich jedynym sposobem rozwiązywania problemów też staje się kieliszek. Niektórzy z nich tak zranieni, że nie zakładają rodziny ze strachu przed samym sobą. „Wolę być sam, niż niszczyć bliskich jak mój ojciec”. Sporo facetów jako przykład bierze postępowanie ojca. „Ojciec pił, dał w życiu radę, chcę być taki jak mój tato”. W międzyczasie przewija się milion myśli i uczuć. Poczucie straty i krzywdy. Tęsknota, miłość i ten żal, że nasze serce nie jest najważniejsze dla kogoś, kogo tak bardzo kochamy. Wypłakane w oknie łzy, z nosem przyklejonym do szyby, gdzie kołacze w duszy pytanie: „Czy zza rogu, wracając z pracy, będzie szedł tato, czy ten wódką roztańczony gość, którego dziecko tak bardzo nie lubi.” Ileż to dzieci wstydu się najadło przez pijanego rodzica, ile tych małych ciał batów przyjęło na skórę przez wódkę. A ile z nich żyło nadzieją, że to ostatni raz.
Jak pije i ojciec i matka, zazwyczaj los dziecięcej duszy jest z góry przesądzony. W dorosłym życiu wcale nie jest łatwiej zrozumieć. Może i trudniej czasem. Naiwna wiara w to, że miłość zwycięży, że wystarczy kochać. Każdy promień nadziei wyrwany diabłu z piekła. Hłasko kiedyś tak ładnie o tym pisał: „To lombard, zostawi tu pani swoje złudzenia, marzenia i pragnienia, ale nie będzie miała pani za co ich wykupić”.
Iluzja – zarówno dla małej dziewczynki, jak i dorosłej kobiety. Kochasz i nienawidzisz dwoje ludzi w tym samym człowieku. Tego trzeźwego i tego pijanego. Każda kobieta chce wierzyć, że to już ostatni raz. Powroty i przebaczenia z tęsknoty, na chwilę, na dzień, na noc. Pragnienie dotyku, pożądania, pocałunku od faceta, ktorego ona tak bardzo kocha i którego tak bardzo potrzebuje. I druga strona medalu – złość, odrzucenie, odraza dla kogoś już jakby obcego, kogoś kto niszczy ci świat. Jego kropla wódki, wypełnia morze twoich łez. Znowu przebaczy kobieta, z miłości, z samotności, z tęsknoty. Na ile? Na tydzień, dobę, może godzinę i znowu będzie cierpiała z powodu kolejnej straty ukochanego męża, przyjaciela, ojca. Każde kolejne przebaczenie, bez chęci zmiany, stanie się tylko tępym nożem wbitym prosto w serce. Te same, lecz kolejne łzy żalu zaleją poduszkę, usypiać i budzić będzie ją tak dobrze już znana samotność. Kolejne rozczarowanie i kolejny ból wciąż z tego samego powodu. Do tego dochodzą obelgi, brak szacunku, pretensje – to jedyna broń pijaka. Słowa przeciwko człowiekowi.
Odejście nie zawsze bywa kwestią czasu i nie mają na taką decyzję wpływu dzieci. Wspomnienia nie pozwalają zatrzasnąć drzwi. Te dobre chwile pełne ciepła, zapachu domu, światła świec, aromatu kawy o poranku, ogień w kominku…
Co bywa najgorsze? Życie w zamkniętym kręgu butelki. Gdzie wszyscy radość do życia, zamienili na miłość do wódki. Wszyscy nasączeni alkoholem jak knot w lampie naftowej. Jedyną krzywda, jaką potrafią trzeźwo nawet pod „wpływem” zauważyć, staje się człowiek, który przepić życia nie chce. Skazany jest wtedy taki samotnik na spojrzenia pełne pogardy, na kpiny, na nienawiść.
Wiem, że człowiek może wszystko jeśli tylko chce. Przy pierwszym rozwodzie, byłam niczym wykolejony pociąg. To były noce w których alkohol zastąpił mi tlen. Pozwalał zasnąć, w ogóle żyć. Mój dzień kończył się butelką i czatem. Żyłam w świecie fantazji. Pokonałam swoje nałogi. No palę z uporem… Marzy mi się rzucić, ale chyba jeszcze do tego nie dorosłam. Wiem, że jak człowiek bardzo chce to potrafi. W swój los mam wpisane skłonności do uzależnień, dlatego bardzo uważnie degustuję życie. Teraz mam wrażenie, że żyje w świecie złudzeń…
Marek Hłasko: „Napiszesz książkę. Opiszesz tam miłość zwykłej, młodej dziewczyny do zdolnego pisarza. Opiszesz uczucie litości, które zawsze bierze górę nad miłością i które tyle kobiet doprowadziło do klęski. Opiszesz ich pierwszą miłosną noc, kiedy facet stoi przed drzwiami i skamle żeby go wpuścić do pokoju, a kiedy go wreszcie wpuszcza, tarza się przed łóżkiem i grozi, że podetnie sobie żyły. Opiszesz zdobywanie kobiet za pomocą szantażowania pijaństwem.”
Eliza Grzeszczuk / „ELAJZA”