Głównym motywem moich działań jest przede wszystkim chęć odkrywania, poznawania i dzielenia się z ludźmi zgromadzoną wiedzą na temat historii Barda. Temat pierników był jedną z wielu „szufladek” w wielkiej „szafie” historii na którą udało mi się natrafić. To co mnie najbardziej zafascynowało w tej tradycji to przede wszystkim fakt od jak dawna była znana i kultywowana.
Rozmówcą portalu ZĄBKOWICE4YOU.PL jest
Tomasz Karamon
wydawca serwisu internetowego BARDO – NA TROPIE TAJEMNIC HISTORII
oraz autor projektu BARDZKIE PIERNIKI
W maju 2014 r. odbyło się w Bardzie bardzo ciekawe spotkanie, którego głównym wątkiem była 550-letnia historia bardzkich pierników. Nie jest tajemnicą, że uchodzi Pan za pasjonata dziejów Barda, ale o piernikach wtedy wielu z nas dowiedziało się po raz pierwszy. Co sprawiło, że uznał Pan właśnie pierniki za motyw swoich działań?
Głównym motywem moich działań jest przede wszystkim chęć odkrywania, poznawania i dzielenia się z ludźmi zgromadzoną wiedzą na temat historii Barda. Temat pierników był jedną z wielu „szufladek” w wielkiej „szafie” historii na którą udało mi się natrafić. To co mnie najbardziej zafascynowało w tej tradycji to przede wszystkim fakt od jak dawna była znana i kultywowana. Przez ponad 500 lat „Warthaer Pfefferkuchen”, czyli „Bardzkie Pierniki” rozsławiły nasze miasto na całym Śląsku, a nawet poza jego granicami. Przez te kilka wieków pierniki w Bardzie były produkowane za pomocą drewnianych, misternie rzeźbionych foremek do pierników. W trakcie moich poszukiwań udało mi się natrafić na dawne wzory bardzkich foremek. Zafascynowały mnie do tego stopnia, że postanowiłem nie tylko spróbować je odtworzyć i wskrzesić tę tradycję ale nawet nauczyć się, podobnie jak dawni mistrzowie piernikarstwa z Barda, tego dawno zapomnianego rzemiosła wyrobu drewnianych foremek do pierników.

Nasuwa się myśl, że warto byłoby przywrócić piernikom rangę produktu lokalnego. Czy dysponuje Pan recepturami, którymi można byłoby posłużyć się współcześnie i na przykład oferować gościom Miasta Cudów nie tylko w formie okolicznościowych upominków, ale też jako produkt, czyli komercyjnie?
Podczas wizyty w Niemczech, w listopadzie 2015 r., otrzymałem od potomków bardzkiego piernikarza Maxa Prause, jako spadkobierca dawnej tradycji, przepis na oryginalne Bardzkie Pierniki, które były produkowane w Bardzie przez firmę Maxa od 1842 r. do końca II wojny światowej. Poznanie rodziny Maxa i otrzymanie receptury na Bardzkie Pierniki to tak naprawdę krok milowy w całej przygodzie z piernikami. Do momentu wizyty w Niemczech myślałem, że jeśli zbiorę jak najwięcej informacji o tej tradycji to w końcu uda mi się ją wskrzesić. Po wizycie okazało się, że niewiele jest rzeczy, które trzeba odtwarzać bo wszystko … jest. Wystarczy tylko tę tradycję przywrócić do życia. Komercjalizacja w tym znaczeniu nie jest celem samym w sobie. Jest to po prostu jedno z działań na dalszym etapie, które jest konieczne do wykonania po to aby oryginalne Bardzkie Pierniki mogły być ponownie produkowane i oferowane nie tylko jako upominek dla przyjaciół czy znajomych. Najważniejszym jednak działaniem jest i będzie, edukacja czyli przekazywanie mojej wiedzy na temat historii bardzkiego piernikarstwa w formie np. prelekcji czy warsztatów tak aby przypomnieć ludziom o tej liczącej ponad pół tysiąca lat tradycji. Mam nadzieję, że wychodzi to całkiem dobrze biorąc pod uwagę chociażby fakt, że reportaż agencji Reutera o Bardzkich Piernikach obejrzały na całym świecie miliony ludzi od Stanów Zjednoczonych, przez Europę, aż po Azję.
Spodziewam się, że pierniki są jednym z ogniw Pańskiego pomysłu na promocję Barda. Wiele działań promocyjnych podejmuje samorząd gminny. Mam jednak wrażenie, że działa Pan niejako obok tego, co podejmują urzędnicy i przez to stwarza Pan w pewnym sensie konkurencyjny projekt. A może to tylko mylne wrażenie i jest między tymi działaniami synergia?
Moim zdaniem pasja ma sens i przynosi ogromną satysfakcję wtedy kiedy swoją wiedzę możemy przekazać innym. Kiedy możemy zarazić innych ludzi swoim entuzjazmem do historii i wspólnie zorganizować się wokół jakiegoś pomysłu. W 2000 r. powstała w internecie strona „Bardo – na tropie tajemnic historii”, która istnieje do dzisiaj. W 2011 r. zacząłem dzielić się swoją wiedzą korzystając z Facebook’a. Od tego czasu „Bardo – na tropie tajemnic historii” to całkiem spora grupa przyjaciół, znajomych i sympatyków. Dzięki nim to, co kiedyś wydawało się nierealne do zrobienia dla mnie jako jednej osoby, dzisiaj staje się rzeczywistością. To ludzie na których pomoc zawsze mogę liczyć, a bez których wiele projektów nie udałoby się zrealizować. Przykład? Projekt odtworzenia i zawieszenia historycznego szyldu dawnej piekarni i piernikarni Aloisa Hentschla w Bardzie. Szyldu, który ma przypominać nie tylko historię bardzkiego piernikarstwa ale również historię przyjaźni dwóch rodzin, polskiej i niemieckiej, która po II wojnie światowej wydawałaby się niemożliwa. Piernik to nie tylko sam produkt i rzemiosło ale przede wszystkim ludzie i ich historie. Historie, które łączą, a nie dzielą. Pasjonaci mają to do siebie, że kiedy postanawiają coś zrobić, to po prostu to robią. Efektem takich działań jest z pewnością promocja miejscowości. W tym kontekście, moim zdaniem, rolą urzędników powinno być wyłapywanie takich inicjatyw i ich wspieranie. Tak, aby działania urzędów były dostosowane do działań ludzi, a nie odwrotnie. Dostrzeganie szans i możliwości w tym, co robią inni, bez oglądania się na własny kapitał polityczny, jest jednak domeną nielicznych.

Wydał Pan niedawno piękny album poświęcony pięknu Barda. Szczerze podziwiam za wysiłek, jaki musiał Pan włożyć w realizację tego pomysłu. W Pańskich wpisach pojawia się też idea Bardzkiej Biblioteki Cyfrowej. O ile album to w pewnym sensie konwencjonalne działanie, o tyle digitalizacja zbiorów poświęconych dziejom Barda to nie tylko innowacja, ale też wielkie wyzwanie. W jaki sposób ten plan miałby się ziścić?
Dziękuję bardzo za słowa uznania. Faktycznie, to był naprawdę ogromny wysiłek. Nie tylko finansowy, bo album wydałem tylko i wyłącznie z własnych środków, ale przede wszystkim organizacyjny. Gdyby nie pomoc kilkunastu osób zaangażowanych w ten projekt, a przede wszystkim kolekcjonerów, którzy użyczyli swoje zbiory album na pewno by się nigdy nie ukazał. Dopóki nie wydałem tego albumu nie sądziłem, że w praktyce może zająć to aż tak ogromną ilość wolnego czasu. Kolejnym krokiem jest właśnie digitalizacja archiwalnych materiałów poświęconych historii Barda i jego mieszkańców. W jaki sposób ten plan miałyby się ziścić? Po prostu 🙂 To tylko i wyłącznie kwestia znalezienia ogromnej ilości wolnego czasu, życzliwych ludzi, środków finansowych i pasji tak aby ten projekt powołać do życia 🙂

Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale nie mogę nie zapytać o pewien rys Pańskich działań. Chodzi mi o akcentowanie niemieckości przy promowaniu Barda. Rozumiem oczywiście, że prawdy historycznej nie zmienia się. Mam świadomość, że Bardem interesują się byli mieszkańcy niemieckiej narodowości i szerzej niemieccy turyści. Odnoszę jednakże wrażenie, że mniej jest tego, co w dziejach i współczesności Barda jest polskie, może też czeskie.
Jeśli zrobi Pan na kartce papieru linię i zaznaczy na niej najważniejsze daty dotyczące historii Barda to szybko zauważy Pan, że okres od 1945 r. do dzisiaj zajmuje tylko bardzo niewielką część takiego wykresu. Cała pozostała część to tak naprawdę wielka biała plama. Moje działania ukierunkowane są przede wszystkim na ratowanie w pierwszej kolejności tego co znika najszybciej. A najszybciej znikają bezpowrotnie dawne dzieje Barda do 1945 r. To walka z czasem, której nie można wygrać. Można tylko próbować zmniejszyć skalę porażki. Gdybym dysponował organizacją z dużym budżetem i sztabem ludzi z pewnością „Bardo – na tropie tajemnic” obejmowałoby wszystkie okresy historii Barda, które byłyby świetnie przebadane i udokumentowane. Tak jednak nie jest. Mało kto dziś wie jaka była specyfika dawnego Barda sprzed 1945 r. Mało kto dziś wie, że będąc w Bardzie w latach 20. czy 30. bez problemu można było porozumieć się w języku polskim czy czeskim. W Bardzie mieszkało kilku Polaków oraz cała masa ludzi, którzy przyjechali tutaj za pracą z Górnego Śląska i mówili również po polsku. Bardo było miastem wielokulturowym. Przybywały tutaj pielgrzymki nie tylko ze Śląska i Niemiec ale przede wszystkim z Czech, Moraw i w końcu z Polski. Bardo to historie ludzi mówiących w przeróżnych językach i będących różnej narodowości. Myślę, że to co wskazał Pan jako „akcentowanie niemieckości” w kontekście historii miasta jest bardzo dużym uproszczeniem całego tematu.

Bardo powszechnie kojarzy się z ruchem pielgrzymkowym i turystyką. W ostatnich latach aktywna turystyka stała się nawet istotną częścią lokalnego biznesu, na co wpływ miały ofensywne działania władz gminy. Pana zdaniem można na turystyce – szeroko pojmowanej oraz na strumieniu pielgrzymów opierać dochody gminy na takim poziomie, aby zapewnić nie tylko bieżące funkcjonowanie samorządu, ale i jego rozwój? Mówiąc krócej: turystyka wystarczy, aby się utrzymać?
To bardzo ogólnie i zbyt szeroko postawione pytanie. Moim zdaniem w Bardzie drzemie niewykorzystany potencjał jego historii. Historii tak bogatej, że można czerpać z niej garściami różnymi pomysłami. Jednym z nich są na przykład właśnie Bardzkie Pierniki. W przypadku Barda turystyka powinna być ściśle zintegrowana z dziedzictwem kulturowym i opieraś się na wykorzystaniu nowoczesnych technologii. Świat się zmienił i pędzi w szalonym tempie. Bardo z pewnością nie wygra z najbardziej popularnymi atrakcjami czy lokalizacjami, gdzie popyt generuje mało wymagający turysta, któremu wystarczy np. leżak, plaża, drink czy basen. Bardo powinno się skupić na konkretnych, profilowanych rodzajach turystyki kierowanych do bardzo wymagającego klienta. Powinno się szukać rozwiązań, które ułatwiają i uatrakcyjniają uprawianie turystyki. Jakich? Np. audio-przewodniki, ale nie te wypożyczane na miejscu przy atrakcjach, ciągle się psujące. Dziś do tworzenia audio-przewodników wykorzystuje się technologie mobilne. Np. AudioTrip, który pozwala ściągnąć na smartfon audio-przewodnik i odsłuchać go „tu i teraz” na własnym telefonie. Daje to szereg możliwości nie tylko poznania historii obiektu „na żądanie” ale również zwiedzanie miasta samodzielnie skomponowanym szlakiem czy też udziału w fabularnej grze miejskiej opowiedzianej wciągającym głosem kilku lektorów. Innym ciekawym pomysłem jest wykorzystanie beaconów w turystyce. Małych urządzeń wysyłających sygnał radiowy i komunikujących się ze smartfonami. Beacon po połączeniu z aplikacją w telefonie może wyświetlić na nim dowolną, zaprogramowaną informację. Wyobraźmy sobie teraz zwiedzanie miasta ze smartfonem w ręku. Miasta, które nagle zaczyna rozbrzmiewać niesamowitymi historiami, dialogami postaci, scenami z dawnej historii, a wszystko dzięki nowym technologiom. Nie kosztują wiele w porównaniu do inwestycji infrastrukturalnych, a generują dobry klimat i ściągają zainteresowanie turystów. Konkurencja w dzisiejszym świecie jest ogromna. Trzeba umieć się sprofilować, wyróżnić i ściągnąć tych najbardziej wymagających. Możliwości rozwoju jest wiele. Rolą samorządu jest je dostrzegać i rozwijać.
Na koniec proszę powiedzieć o tym, jak Pan sobie wyobraża Bardo za 20 – 30 lat. Jak wygląda dzisiaj – wszyscy widzimy i o tym zapewne też można sporo powiedzieć. Jednak dzisiaj to początek przyszłości, a ona jest bardzo ciekawa…
Wyobrażam sobie Bardo w przyszłości jako miasto, które pieczołowicie dba o swoje dziedzictwo kulturowe i na nim, przy wykorzystaniu najnowszych technologii, buduje swój potencjał.
Rozmawiał: Krzysztof Kotowicz
Świetny artykuł i świetna strona .O piernikach widziałem krótką zajawkę w TV , teraz wiedza znacznie się poszerzyła 🙂