Głosowanie w Sejmiku Dolnego Śląska nad odwołaniem przewodniczącego Andrzeja Jarocha (PiS) rozgrzewało emocje radnych od kilku dni, a do ostatniej chwili rezultat głosowania stał pod znakiem zapytania.
W sali obrad pojawili się dziś liderzy obu konkurujących ze sobą na arenie ogólnopolskiej partii. Wynik okazał się jednak miażdżący dla opozycji, która do południa utrzymywała przekonanie o nadchodzącej porażce PiS. W kuluarach sejmiku słyszymy jednak o zdecydowanej mobilizacji zorganizowanej przez Michała Dworczyka, który po raz kolejny stabilizuje sytuacje w koalicji rządzącej województwem.
Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości oraz Bezpartyjnych Samorządowców w ostatnich wyborach samorządowych odbierano jako polityczną niespodziankę. Dolny Śląsk padał wcześniej przysłowiowym „łupem” Platformy Obywatelskiej i to ona cieszyła się największym poparciem w województwie. Ta porażka zwiastowała polityczne emocje i tych regularnie jesteśmy świadkami na Dolnym Śląsku, ale i bardzo podobnie sytuacja kształtuje się w polityce ogólnopolskiej. Przypomina tą z ulicy Wiejskiej w Warszawie, gdzie w Sejmie karty rozdaje PiS, a PO tylko obserwuje (przy tym politycznym pokerowym stole) działania krupiera. Więcej mówić nie trzeba… Od 2005 roku to właśnie PiS i PO rozgrzewają do czerwoności pasjonatów życia politycznego.
Wracając do Sejmiku… Na celowniku opozycji, która przez odejścia z koalicji (PiS+BS) m.in.: Dariusza Stasiaka i Patryka Wilda może liczyć na 18 z 36 głosów w sejmiku województwa był Andrzej Jaroch. To przewodniczący tej izby lokalnego parlamentu. Zdaniem radnych KO powinien był stracić stanowisko. Odpowiada za harmonogram prac i ich intensywność.
Wniosek KO, której radni przodują w nieobecnościach na sesjach i komisjach, jest absurdalny. Warto by było, aby najpierw sami się przypilnowali oraz, żeby zrozumieli, że praca radnego nie ogranicza się tylko do sesj i — mówi dla WF Piotr Karwan.
Dariusz Nowakowski